Adrian Gorzycki: Żu żi żą, żoli papą czy jasno i zrozumiale? Czyli jakiego języka używać na YouTube?

Home/artykuł/Adrian Gorzycki: Żu żi żą, żoli papą czy jasno i zrozumiale? Czyli jakiego języka używać na YouTube?

Żu żi żą, żoli papą czy jasno i zrozumiale?

Czyli jakiego języka używać na YouTube?

Adrian Gorzycki – przedsiębiorca, twórca kanału “Przygody Przedsiębiorców”

Częściej niż rzadziej zdarza się, że wszystko w danym odcinku zostało dopracowane. Jest rzucająca się w oczy miniatura, intrygujący tytuł, odpowiednie tagi, rozbudowany opis filmu, a nawet playlisty czy dodane napisy. 

I co? I nic. Film, jakby to ładnie i elokwentnie ująć, nie żre. Nie niesie się. Nie klika. Dramat pierwszego świata w pełnej okazałości. I to wszystko pomimo tego, że się napracowaliście. Dlaczego?

Psychologia > Technikalia

Mówi się, że sukces ma wielu ojców, lecz porażka jest sierotą. W przypadku YouTube rzadko kiedy jest tak, że zawodzi tylko jeden czynnik. Ale jest jeden, który moim zdaniem pogrzebał mnóstwo filmów, a utopi jeszcze więcej. Tym czynnikiem jest nadmierne pokładanie nadziei w kwestiach technicznych, a zbyt małe w elementach psychologicznych i komunikacyjnych.

 

Najczęstsze dyskusje o YouTube jakie widzę w sieci w 95% przypadków dotyczą tych samych elementów:

 

  • Jak zoptymalizować tagi pod filmem, aby miało to dobry wpływ na SEO?
  • Jakie sztuczki sprawią, że algorytm pokocha mój film?
  • Jak długi powinien być film na YouTube?


Zapytasz: “Czy to oznacza Adrian, że powyższe elementy powinien spotkać dźwięk spłuczki w toalecie?”

Absolutnie nie! Chodzi o to, abyście zmienili środek ciężkości z postrzegania spraw technicznych jako najważniejszych, na elementy psychologiczne, gdzie to właśnie one robią NAJWIĘKSZĄ robotę. Na przykład łatwość poznawcza filmów, które publikujecie.

To co teraz napiszę, tyczy się szczególnie tych filmów, gdzie występujecie Wy albo Wasz zespół.
Czyli człowiek ogląda człowieka.

 

Długofalowo, najskuteczniej dla Was będzie przyjęcie założenia, że tworzenie filmów na YouTube to budowanie relacji z widzami podobnie jak nawiązywanie relacji z nową poznaną osobą na żywo. Brzmi banalnie, prawda? To powiedzcie mi, czy…

Jak chcecie zrobić na kimś dobre wrażenie to skupiacie się przede wszystkim (albo tylko) na tym, aby mieć wyprasowaną koszulę i zadbaną fryzurę oraz brodę lub ładne buty, makijaż i biżuterię? Czy jest to ważne? Tak. Czy najważniejsze? Pewnie, że nie.

Przecież, aby drugi człowiek Was polubił to dużo ważniejsze jest to czy wydajecie się ciekawymi ludźmi. Sympatycznymi, opowiadającymi interesujące historie, anegdoty, ciekawostki, przykłady. A jeśli jeszcze do tego macie charyzmę i umiecie rozbawić drugą osobę to szanse na nawiązanie relacji są prawie tak pewne jak zdobyty gol, gdy Robert Lewandowski jest na boisku.

 

Teraz wyobraźcie sobie sytuacje, gdzie przenosicie standardowy sposób podchodzenia do YouTube, czyli jedynie kwestie techniczne – miniatura/koszula, tytuł/makijaż, tagi/biżuteria – na grunt relacji personalnych. A w kwestie takie jak bycie sympatycznym, elokwentnym, opowiadającym ciekawe historie macie po prostu wywalone.

 

Wybaczcie tak wyrafinowany dobór słów, ale tak to wygląda w większości wypadków osób początkujących na YouTube. Również pod kątem kanałów biznesowych. (Oczywiście nasi klienci takich błędów nie popełniają, bo wiedzą co i jak, dzięki dostępowi do naszych wewnętrznych materiałów ;))

 

Pomyślcie sobie teraz o Waszych ulubionych twórcach.

 

Za co ich lubicie?

Dlaczego oglądacie ich filmy od początku do końca?

Dlaczego dajecie łapkę w górę nawet gdy nie proszą?

Dlaczego zostawiacie komentarz, aby pomóc twórcy z zasięgami?

 

Tylko dlatego, że zrobił turbo wpadającą w oko miniaturę i superancki tytuł? No chyba nie. Oglądacie go dlatego, że filmy, które robi są po prostu ciekawe i angażujące. To jest kluczowe. Prostota jest królem.

 


To jest aż tak proste. Naprawdę. Nie tkwijcie w mentalnej pułapce, gdzie aby zrobić wrażenie na widzu (potencjalnym kliencie) to musicie używać branżowego żargonu i skomplikowanego słownictwa. Większość osób reaguje w ten sposób, że jeżeli słyszą coś czego nie rozumieją to bardzo szybko się wyłączają. Co niektórzy czują się głupio. Jedna jak i druga opcja jest fatalna w skutkach dla Was jako dla osób, które chcą dotrzeć z danym przekazem do nowych odbiorców. Wasi widzowie nie chcą czuć się głupi. Wasi widzowie chcą zrozumieć co im próbujecie powiedzieć. Jeśli mieliście to szczęście (albo nieszczęście) studiować to na pewno pamiętacie tych „wielkich” wykładowców, którzy prowadzili wykłady w najnudniejszy i najgorszy możliwy sposób, czyli używając niezwykle trudnego słownictwa.

 

Zapomnieli totalnie o historiach.

O ciekawych przykładach.

Dygresjach.

Żartach.

Zapomnieli o tych wszystkich narzędziach językowych, które stosuje każdy z nas, gdy widzimy się z kimś bliskim na piwo, herbatę albo lolka #hehe

 

Ale co najważniejsze, ci wykładowcy, wierzyli i wielu pewnie nadal wierzy, że trudnym słownictwem budują sobie autorytet. Nie. Trudne słownictwo zniechęca klienta, który odpowiedzi na swoje wątpliwości będzie szukał gdzie indziej. Tam gdzie zrozumie co się do niego mówi. Trudne słownictwo w większości przypadków zaimponuje przez moment Twojej konkurencji, która w najlepszym razie skomentuje Twój film słowami „nie jest aż tak głupi/a jak myślałem”.

 

Zapamiętajcie proszę, że nie tworzycie filmów dla Waszej konkurencji tylko dla klientów. A klienci niekoniecznie muszą znać zaawansowane słownictwo branżowe. Potencjalni klienci nie szukają na YouTube czy w internecie tego, który mówi „najmądrzej” bo nawet jak to zmierzyć? Szukają tego kogo zrozumieją, komu zaufają, a następnie zapłacą.

 

Kończąc ten artykuł, zachęcam do przeczytania książki: Przyczepne historie

Fenomenalnie tłumaczy ona na czym polega budowania dowolnych komunikatów, które widzowie, słuchacze, klienci, pacjenci, uczniowie, nie tylko zrozumieją ale wręcz będą uwielbiali autora za to, że trudne rzeczy potrafi opowiedzieć w prosty sposób. Bo właśnie to charakteryzuje mistrzów swoich profesji. Prostota. A nie pompowanie swojego ego ekwilibrystyczną terminologią (cóż za piękny i prosty dobór słów ;)).

 

Kiedyś poznałem gościa, który nie mógł przeżyć, że nie znałem słowa „apsztyfikant”. Więc gdy odbiłem piłeczkę pytając o słowo „ekwilibrystyczny” to w jego oczach pojawił się blue screen. #Dygresja 😉

 

Drobny tip:

Gdy już napiszecie scenariusz do kolejnego odcinka to dajcie go do przeczytania kilku osobom. Albo Waszym klientom. Poproście o informację zwrotną. Zapytajcie czy zrozumieli. Ale nie zadowalajcie się odpowiedzią „tak, pewnie”. Zapytajcie ich o czym będzie Wasz najnowszy odcinek. Co zapamiętali z przeczytanego scenariusza?

 

Oczywiście, że to nieco wydłuży proces produkcji odcinka. Ale co wolicie? Odcinek nagrany dzień później, ale pracujący na Was latami czy może odcinek nagrany na chybcika, którego nikt nie chce oglądać, bo nikt oprócz Was nie wie co mówicie? Odpowiedź jest… prosta ;). Takie również powinny być Wasze filmy. Proste, jasne, zrozumiałe, a tym samym ciekawe i przydatne.

 

Po więcej materiałów zapraszamy tutaj: https://przygody.tv

 

PS.

Adrian występuje w kwietniu dla Sales Angels.

Zobacz szczegóły spotkania i dołącz: https://salesangels.pl/kwiecien-adrian-gorzycki/